Na pomysł zwiedzania Berlina wpadłam z moim Tatą siedząc nad Bugiem we Włodawie i patrząc na zarośnięty, samotny brzeg strony Białoruskiej. Tak miało być do pary najpierw wschodnia granica a później zachodnia. Plan był taki aby pojechać zobaczyć Berlin w świątecznym klimacie, później natrafiłam na Grupona z tanim noclegiem i tak pierwszego grudnia o szóstej rano wsiedliśmy do pociągu relacji Berlin - Warszawa. Pierwszy raz w życiu czułam, że naprawdę jadę na zachód.
Ciężko jest opisać miejsce w którym było się prawie pół roku temu. Kompletnie nie rozumiałam całego tego zamieszania z Berlinem, nie rozumiałam co w nim wszyscy widzą i czemu się tak nim zachwycają. Tymczasem jak wysiedliśmy na dworcu głównym oniemiałam z wrażenia, pierwszy raz w życiu czułam się tak na prawdę na zachodzie.
Własnie na tym dworcu można zrozumieć unikalność tego miasta, tak jak kiedyś wszystkie drogi prowadziły do Rzymu, dziś chce się powiedzieć, że wszystkie prowadzą do Berlina. Pociąg za pociągiem, składy z Polski, Danii, Szwecji i wielu innych państw. Wszystkie języki świata i bardzo dużo polskiego.
Oczywiście dookoła świąteczne reklamy i gadżety z przerobionym nowojorskim logo - I ♥ Berlin. Z początku nie rozumiałam jak można nosić taką komercję i to z dumą na twarzy. Koniec końców sama wróciłam z bluzą z takim znaczkiem oraz oryginalnym fragmentem muru Berlińskiego, pod który nie poszłam ale nie raz nad nim przechodziłam.
Pomyśleć, że jak stał w tym miejscu mur mój ojciec nie brał pod uwagę tego, że zmieni się tak diametralnie świat. fot. Ja |
Pierwsze wrażenia, nie licząc oczywiście fenomenalnej masywnej architektury to przede wszystkim bardzo przystojni mężczyźni. Ahhh co za ciacha. Berlińczycy generalnie są bardzo wyluzowani i zabawowi, a do tego się modnie ubierają. Miasto przyciąga swoim spokojnym szaleństwem. Wszystko zaplanowane, wyliczone i wymierzone lecz zarazem zwariowane. Miasto ociekające komercją, wszystko wszędzie zareklamowane i zapakowane w socjologicznie najbardziej efektywne pojemniki. A jednak gdzieś w głębi, pod skórą i fałdami tłuszczu szkielet tego miasta tworzą artyści, tacy prawdziwi do szpiku kości. Mówię tu o grafficiarzach tworzących murale porozrzucane po mieście, muzykach grających przy galerii La Fayette, artystach, których prace wywieszane są w jednej z licznych galerii w tym mieście. Stolica Niemiec ma swój własny biosystem.
Stacja kolejowa Warschau fot.Tata |
Berlin nie tylko urzeka swoim wyglądem, on zmienia człowieka. Powoduje nieznane reakcje chemiczne w mózgu. Będę miała sentyment do tego miejsca, gdyż tu taj zabrałam się po raz pierwszy do pisania reportażu. Nakręcona przez Tatę złożyłam parę słów w pamiętniku. Przeczytałam je później koleżance, która stwierdziła, że pisarzem na pewno nie będę, więc nie mam po co na to tracić czasu. Przez pół roku zrozumiałam, że to co wtedy napisałam było okropne, bez składu, ładu i przesłania. Zapomniałam większość z napisanych tam rzeczy, a zapamiętałam zupełnie inne zdarzenia. A jednak pisząc i pisząc rozpisałam się śmiertelnie i teraz nie widzę siebie robiącej coś innego.
Pierwsze wspólne piwo na Aleksander Platz fot. Nawet nie pamiętam kto, ale dziękuje :) |
Był to wyjazd wyjątkowy szczególnie z powodu niesamowitej więzi jaka wywiązała się ze mną i Tatą. Tak jakbyśmy mieli level up. Zawsze byłam tą córunią tatunia, ale tu jakbym z niej wyrosła.
Pierwszy raz w życiu porozmawialiśmy nie tylko jako ojciec z córką, ale troszkę jak przyjaciele, troszkę jak równy z równym.
Gdzieś pośrodku placu, pijanych niemców i wielu innych mniej bądź bardziej pijanych narodowości, pod gigantyczną ruchomą szopką poruszaliśmy tematy śmierci, miłości, związków i przyszłości. Może to przez święta, może to przez zbliżający się nowy rok tak nas wzięło na szczere zwierzenia - nie wiem. Wiem natomiast, że są to wyjątkowe momenty i nie wiele ich w życiu przeżyję. Takie rozmowy nie zdarzają się często, bądźmy szczerze prawie rzadko, a mnie się zdarzyły i to z moim Tatą. Bezcenne.
Święta w Quebecu w berlińskiej galerii handlowej La Fayette - dla wszystkich tych co nie mają co robić z pieniędzy (jeśli naprawdę nie mogą oddać ich mi) fot. Józia |
Być może właśnie tym skradł moje serce i stąd w miłosnym otępieniu kupiłam sobie bluzę z jego imieniem. Kto wie....
Z perspektywy czasu taki właśnie dla mnie jest Berlin: inspirujący i formujący. Kto tu przyjedzie od razu zakochuje się w tym miejscu. Można poświęcić całe książki by opisać co trzeba zwiedzić, zobaczyć, dotknąć, spróbować i poczuć.Nie to jest ważne, tu trzeba po prostu przyjechać! Nie liczą się zabytki czy cele turystyczne, to nie one sprawiają, że ludzie porzucają swoje życie i przenoszą się do niemieckiej stolicy. Magia, która przenika mury miasta. To, że Berlin jest samodzielnym bytem piszącym każdemu z nas inną historię.
Widok z kręcącej się wieży na berlin wschodni. fot Ja |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz