niedziela, 1 lipca 2012

Podręczny problem - Baby on board



    Stało się, już jest bliżej jak dalej. Starzeję się, a z młodości zostały mi już tylko zabawy z dziećmi moich znajomych. Chcą nie chcą słucham o porodach, pieluchach, kolkach, ząbkach, dentystach, szkołach. itp. itd. etc. AAAAAAAA ZARAZ ZWARIUJĘ. Tym bardziej mam ochotę wyjechać. Dało mi to jednak do myślenia. Jak to jest podróżować z dzieckiem? 

     Kiedy pojawiają się dzieci, pojawia się wrażenie, że to już koniec. Przynajmniej przez najbliższe 18 lat nie pozostaje nam nic innego jak wycieczki all inclusive z biurem podróży. Przez przynajmniej 25 lat jesteśmy przykuci kajdanami do naszego dziecka by przypilnować czy aby nic mu się nie stanie, i czy aby osiągnie level 1 - magistra. Wyzbądźmy się stereotypów!


The Smart Baby Case


    Jakiś czas temu Martyna Wojciechowska zdobyła jedną górę będąc w ciąży, a inną kilka miesięcy po porodzie. Przez polskie media przewinęła się burza oskarżeń o to, że jest wyrodną matką. Że jak to dziecko święta spędzi bez matki!!! Po pierwsze, co zawsze podkreślam nie każda kobieta jest stworzona po to by siedzieć w domu, jak również nie każda po to by być Business Women, uszanujmy to i pozwólmy być ludziom sobą. 
    Po drugie jeśli organizowana jest TAKA wyprawa to trwa to znacznie dłużej niż 3 miesiące, więc jeśli była na początku ciąży proszę wziąć po uwagę wszelkie umowy, sponsorów etc.  Po trzecie jeśli spędziła około 5 miesięcy z dodatkowymi kilkoma kilogramami na brzuchu, a później wypchnęła pochwą przedmiot wielkości arbuza wcale się nie dziwie, że korzystając z najbliższej nadarzającej się okazji wyjechała. Błagam, przecież każda kobieta, która ma dziecko powinna dostawać medal za sam akt porodu, i ja nie żartuję, ale mówię poważnie. 

Martyna Wojciechowska


    Jeśli już przetrwaliście wszystkie te etapy (mężczyźni również, Ci najwierniejsi czasem mają gorzej od kobiet ;)), dziecko jest zdrowe, a szef da wam urlop. JEDŹCIE NA WAKACJE!!! Nie bójcie się!!! Aby było wam łatwiej poruszyłam kilka ważnych problemów podróżujących rodziców. 


     Środek transportu

     Aby podróżować trzeba mieć jakiś środek transportu na upartego mogą to być nawet nasze nogi, jednak przydałoby się coś co pomoże nam w opiece nad dzieckiem. Ciężko jest się rozpisać o każdym z możliwych transportów. Warto przed wyjazdem sprawdzić wszystkie możliwości. I tak np. do samolotów nie można wchodzić z dziećmi mniejszymi niż 7 dni, ale też każda linia lotnicza ma swoje zasady, więc ZAWSZE trzeba przeczytać regulamin. Lekarze twierdzą, że lepiej jakby dziecko poniżej miesiąca nie latało samolotem, a podczas startu i lądowania piło coś, by wyrównać ciśnienie (to tak jak dorośli żują gumę).





















     Firma Neobus z Podkarpacia, każe np. płacić rodzicom za dziecko, mimo, że w Polsce dzieci do lat 4 jeżdżą za darmo, a że nie ma biletów ulgowych podróż może okazać się kosztowna. Autobusy o tyle są nie wygodne, że postoje są bardzo rzadko, a przebieranie pieluchy w trakcie jazdy może zostać negatywnie odebrane przez pasażerów, tak samo jak płaczące dziecko, które nie może kolejnej godziny wysiedzieć w miejscu i w jedynie możliwy sposób komunikuje, że jest nie zadowolone - płaczem oczywiście. Może warto oszczędzić bólu głowy współpasażerom. 


     Najwygodniej (moim zdaniem), chodź jak mówią statystyki najniebezpieczniej jest jeździć samochodem. Można się zatrzymać w każdej chwili by np. wyrzuć denerwującego bachora do lasu i pojechać na urlop z piękną żoną, która właśnie schudła po porodzie i jest bardzo horny. Pamiętajmy o tym aby dobierać dzieciom foteliki do wieku i wagi, oraz by je we właściwy sposób mocować, jak nie wiemy jak zawsze jest instrukcja obsługi, a w ostateczności kto pyta nie błądzi. Nie zapomnijmy też, że poduszki powietrzne nie idą w parze z niemowlęciem. 



     Jeśli podróżujecie z niemowlakiem to po każdych 3 godzinach jazdy powinno się zrobić półgodzinną przerwę na podstawowe sprawunki przy dziecku oczywiście, gdyż nie wolno wypinać dziecka pod czas jazdy i karmić. Jeśli dziecko śpi, a minął 3 godziny, nie bądźcie idiotami nie budźcie go, pocieszcie się jeszcze tą chwilą ciszy i wolności, niemniej jednak 4 godziny to maks, dziecko trzeba przebrać i zmienić mu pozycję. 


     Na statku jest jak w domu, ale by jak najmniej bujało wybierajcie kajuty położone w jego centralnej części, a nie na dziobie ani na rufie.  Warto by dzieci podróżowały przy oknie - zawsze więcej się dzieje, no i w masowym transporcie nie siedzą od korytarza, dzięki czemu stosujemy dodatkowy bufor bezpieczeństwa (oczywiście dla współpasażerów przed dzieckiem, nie na odwrót!). Warto też mieć jakąś zasłonkę na okno gdyby było za dużo słońca. Zachodnie stereotypy odradzają jeżdżenie z dzieckiem na motorze, ale i tu uważam, że to troszkę jest przesadzone. W Wietnamie, gdzie tylko najwięksi wariaci decydują się na kupno samochodu dzieci jeżdżą z rodzicami na skuterze - to norma. 

W następnej części Bagażu Podręcznego poświęconego dzieciom o tym co zrobić aby nie zwariować. Zapraszam! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz